Koniec

To już koniec relacji z naszej wyprawy. Wszystkim czytelnikom, rodzinie i przyjaciołom bardzo dziękujemy za wsparcie i "bycie" z nami.
Dla nas mogę pisać za całą rodzinę były to wakacje życia tak jak kiedyś 3 tygodniowa wyprawa na Bliski Wschód. Nie udało mi się co prawda nie podnosić głosu i dyrygować (skrzywienie zawodowe) pozostałymi ale zostało mi to wielkodusznie wybaczone ;)
Jechać przed siebie, "sponiewierać" się do upadłego z wysiłku, być z rodziną, organizować, planować i zmieniać plany a na końcu mieć satysfakcję jak z ukończenia maratonu. Tego doświadczyliśmy i to nam zostanie w pamięci.

Podsumowanie

Kto i ile przejechał:
1. Roma, Brunon i Czesław 400km
Roma ciągnęła rower Leonka lub wiozła 1 z  chłopaków, Brunon wiózł 25kg bagażu a ja średnio 60kg
2. Leon i Edmund 380km w croozer-ze lub w foteliku, w tym Leon samodzielnie 32km
3. Maria 350km wiozła śpiwór
4. Rozalia 160km plus bagaż 20kg

Straty:
1. Pęknięta kość nadgarstka
2. Złamana 1/3 zęba
3. Liczne zadrapania, siniaki, otarcia naskórka
4. Poparzenia od słońca
5. Zepsute przerzutki, 2 gumy, 2 wymienione opony, wymienione linki i pancerzyki do linek, zaklejone i zaszyte dziury w przyczepce, o regulacjach, prostowaniach itp. nie wspominając

Zainteresowanie:
Na trasie wzbudzaliśmy jadąc taką karawaną duże zaineresowanie i życzliwość. Poszczególne posty zostały odsłonięte ponad 3200 razy i wciąż statystyki rosną. Dziękujemy za w 100% pozytywne liczne komentarze w tym Sebastianowi naszemu stałemu czytelnikowi za doping i ciepłe słowa. Mi osobiście dodawało to sił :)

Co zrobimy inaczej:
1. Już o tym pisałem więc aby się nie powtarzać dodam tylko to co nowe. Wymienimy wszystkie opony i dętki na nowe warto zainwestować w dobrej jakości
2. Wymienię kierownicę na taką którą da się chwytać w różnych pozycjach (mniej męczą się ręce)
3. Kupimy profesjonalne koszulki na rowery -
wystarczą 2wie z długim i krótkim rękawem.
4. Co do okularów zdania są podzielone. Ja uważam, że są zbędnym gadżetem przy prędkości 15 km na godzinę, a z taką mniej więcej prędkością się poruszaliśmy.Przy prędkości powyżej 25 km/h są niezbędne. Roma nie wyobraża sobie podróży bez dobrych szerokich przeciwsłonecznych okularów.

Co zrobiliśmy dobrze i bez czego nie wyobrażamy sobie kolejnych podróży czyli co okazało się niezbędne:
1. Bez dobrych żelowych i dopasowanych siodełek.
2. Bez majtek z wszytą tzw. "pieluchą"
3. Bez rękawiczek.
4. Bez resorowanych przednich "widelców" w rowerach, zapasowych światełek, kasków najlepiej również oświetlonych, bez dodatkowych uchwytów na kierownicę.
5. Bez dobrych bagażników o nośności 25kg z uchwytami na linki elastczne.
6. Bez zestawu kluczy i części zapasowych (a jednak)
7. Bez karimat samopompujących chociaż w tym przypadku zdania są podzielone - Romka mówi, że dla niej było ok ze zwykłą.
8. Bez lusterek dla wszystkich uczestników wyprawy. Ten element wyposażenia miałem tylko ja i Roma.
9. Bez dodatkowych baterii i paneli słonecznych (te ostatnie sprawdzają się tylko przy bardzo dobrej pogodzie).
10. Podręcznej łatwo demontowalnej na przednią kierownicę sakwy. Można w niej trzymać najbardziej drogocenne rzeczy i oczywiście mapy. O wodoodpornych sakwach już pisałem.
11. Zdecydowanie na nogi sandały chociaż to niezbyt bezpieczne.
12. Oczywiście lekka i wytrzymała przyczepka jeśli jeździ się z dziećmi.
13. cdn...

Plany na przyszłość:
Z pewnością nie wystawimy rowerów jak sugeruje jeden z forumowiczów na allegro :) Bydgoszcz - Wrocław? Pociągiem do Niemiec i tam np. Berlin? Za wcześnie o tym pisać...

SATYSFAKCJA I RADOŚĆ NIEOCENIONA

Poniżej mapa trasy wg google maps które niestety nie dają możliwości ustawienia więcej niż 20 kilka punktów/miejscowości.


Dotarliśmy do domu

Borówka gigant, ja ucałowałem podłogę w salonie, a Edmund jak widać na zdjęciach wszystko naśladował. Jednak największą niespodziankę zrobiła nam Zosia, Bożena, 2-ch Jarków, nasi wspaniali sąsiedzi. Zosia w imieniu pozostałych sąsiadów przywitała nas szampanem i ciastem z cukierni Staropolska wielki konkurent Sowy naszym zdaniem ma lepsze wyroby. Cały czas z duszą na ramieniu, bałem się, że któreś z dzieciaków będzie miało wypadek. Dotarliśmy i satysfakcja jest przeogromna. Szampan buzuje mi w głowie :) kocham Ciebie Zosiu! Wojtek dziękujemy za podlewanie naszego "ogródka". Cykas czyli sagowiec, wypuścił 9 nowych "liści" to mój prezent na 40 urodziny. Jest piękny. Maria z Leonem zebrali pomidory.

Jesteśmy w domu

Tak odpoczywamy

Słońce wyszło. Jedziemy ostatkiem sił...

Św. Antoni

Po raz drugi to nie może być przypadek :)

Brunon

Jako jedyny z dzieci przejechał całą trasę w dodatku mając największy bagaż i praktycznie cały czas na czele peletonu. Brunon szacun!

Ostatnie 20 km

Kolejna guma tym razem u mnie.
Zrobiliśmy 30 km i przewidujemy być w domu około 16:30
Dobra pogoda do jazdy. Czekamy na deszcz jedządz kabanosy i bułki.

Ostatnia noc

Dziś wymieniłem oponę w swoim rowerze. Rano zobaczyłem wybrzuszenie i pomyślałem, że nic nie będzie nam oszczędzone. W Romki rowerze nie działają przerzutki - przekładania bębnowa shimano nexus 7 stopniowa. Już ją kiedyś składałem, a mimo to po wczorajszej wymianie opon coś pomyliłem i nie działa. Szukałem pomocy w internecie. Nic nie dało. Jutro ostatni etap naszej podróży. Dzieci po 1 dniu nad wodą przeszczęśliwe. Brunon mówi, że nie odejdzie przez 3 dni od komputera. Roma weźmie długą kąpiel, Leon będzie robił nic, a Edmund będzie bawił się konikami. Marysia będzie spać, a ja usiądę przed TV bez wyrzutów sumienia, że tracę czas, z napojem bogów dobrze schłodzonym w ręku i włączę "Władcę Pierścieni" i po raz pierwszy obejrzę film z Marysią. Dojrzała do tego aby go zobaczyć.

A gdyby tak wybudować ścieżki rowerowe?

Chyba nikt nie może w tym roku narzekać na brak dobrej pogody. W Cekcynie na plaży miejskiej tłumy chociaż turystów takich jak my nie ma. Na trasie spotkaliśmy sporo kolarzy ale tylko 1 parę i 2 podróżników o których sądząc po sakwach można by wnioskować, że jadą w dalszą drogę. Ten rodzaj turystyki zamarł? Pamiętam ilu takich fanów jednośladów spotkałem w Austrii czy w Niemczech. Brakuje mody na ten sport, infrastruktury? Pewnie jednego i drugiego. Myślę ile mogłyby zyskać gminy kaszubskie jakby połączyły siły i wybudowały połączone ze sobą szlaki np. z Gdańska przez Kartuzy po Bytów. Albo np. z Bydgoszczy na północ. Każdemu wolno marzyć...

W hołdzie dla naszej mamy

14 sierpnia minie 1 rocznica śmierci mojej mamy. Spotkamy się w tym dniu z całą rodziną u Lucyny i Staśka po mszy wieczorem. Po naradzie rodzinnej uznaliśmy, że nasza wyprawa powinna być poświęcona jej pamięci. Wspominamy i tęsknimy...

Pomysłodawczyni

Roma moja piękna i mądra żona jest pomysłodawczynią naszej wyprawy. Bardzo jej za to dziękujemy!

Upadek po raz IV i guma

Tym razem to nie my. Pan który wskazywał nam drogę na rowerze wyprzedził nas i wywrócił się skręcając na chodnik. Na szczęście nic mu się nie stało.
Za Woziwodami na drodze szutrowej Roma złapała gumę. Wypełniacz czyli super pianka z Decathlonu to wielki kit. Nie nadaje się do niczego. Wymieniłem dętkę i oponę i pojechaliśmy dalej.

Rekordowy odcinek 65,8 km wg Endomondo

Pocisnęliśmy jak mówi Brunon. W Klocku czyli około 20 km przed Cekcynem Maria podjęła decyzje - jedziemy. Jutro cały dzień w wodzie pojutrze dotrzemy do domu :)

Zmęczenie

Dziś jest upalnie. Zrobiliśmy 20 km a czujemy się jak po 50 km. Z Górska do Karsina jechaliśmy piaszczystą polną drogą...
Zatrzymaliśmy się w pizzerii PAKO lody i pizza hawajska wyśmienite. W drodze do też tu jedliśmy a pani z za lady nas zapamiętała :)

Karsin

Św. Antoni na pamiątkę 1945 roku.

Śniadanie w drodze

Rozalko wielkie buziaki od całej rodziny :) już niedługo się zobaczymy.

Łabędzie

Są oswojone nie boją się ludzi.

Elektrownia wodna w Nowej Kiszewie

Biwakujemy nieopodal Olpucha i Wdzydz. 55 km za nami. Andrzej dowiózł nam bagaże i Marysię prawie na miejsce. Wielkie dzięki! Rozalii było przykro, że została, nam również. My planujemy powrót w czwartek wieczorem, Rozalia przyjedzie w sobotę. Ciekawe czy cała "ulica" tak jak nas żegnała będzie i witać?
Dziś jechało się naprawdę przyjemnie pomimo upału. Brak bagaży, wypoczynek, wprawa w jeździe i kondycja którą poprawiliśmy wszystko to sprawiło, że dzisiejsza podróż była taka łatwa.

Wyruszyliśmy w drogę powrotną

Za nami 20 km. Jesteśmy w Egiertowie. Ewa i Andrzej z dziećmi pożegnali nas o 9:30. W Kiełpinie odwiedziliśmy Tereskę i Przemka z ich 5-ką dzieci. Jesteśmy pod wrażeniem ogrodu warzywnego i słoneczników
Teresa kiedy Ty to ogarniasz?
Andrzej podwiezie nam rzeczy i Marysię do Grabowa Kościerskiego. Chcieliśmy oszczędzić Marysi wyzwania po tytułem trasa 224 i góry w Somoninie.
Jedzie się wyjatkowo dobrze. Cel na dziś Olpuch koło Wdzydz.

Bardzo dziękujemy za gościnę i towarzystwo. Jesteśmy wdzieczni i zapraszy do Osielska:)

Pozdrowienia

Od Leona dla Wiktora i od Edmunda dla babci Wiktora.

Po 7 dniach jesteśmy mądrzejsi o...

A jednak jadąc w tak licznej grupie coś musi "strzelić". Dziś w Brunona rowerze wymienię przerzutkę bo obecna czy to przez "starość" czy uszkodzenie mechaniczne, zaczepiła o szprychę. Efekt złamany ogranicznik w przerzutce a tylne koło "ósemkuje". W przyczepce przez złe rozmieszczenie bagażu zrobiły się 2 dziurki. Najprawdopodobniej na drodze szutrowej podłoże croozera szorowało na nierównościach o kamienie. Zakleiliśmy je z Bronkiem super taśmą i obszyliśmy igłą z nicią żeby się nie oderwała. Urwały się równierz światełka więc je dokupimy i wymienimy.
Sznury elastyczne o różnych długościach z haczykami do mocowania bagażu, rzecz niezbędna.

231 km za nami przygoda przed nami

Wiola ze swymi  synami w drodze do Kielc w zeszłym tygodniu a jakże na rowerach pokonała 240 km. Wymienialiśmy się doświadczeniami.
Postanowiliśmy. Kontynuujemy naszą przygodę. Pozostało 170 km. Do poniedziałku 5 sierpnia wypoczywamy i kąpiemy się w kaszubskich jeziorach.

Urodziny Marysi i życzenia

Wczoraj nasza przyjaciółka Zofia przysłała zdjęcie z pod pomnika Małego Powstańca. Tysiące świeczek, podniosły nastrój na Nowym i Starym Mieście w Warszawie. 1 sierpnia to dla nas data szczególna również z innego powodu. Maria skończyła 10 lat. Było uroczyście. Zapomnieliśmy trochę o wypadku. Razem z Ewą i Andrzejem ich dziećmi, oraz Stanisławem i naszymi dziećmi zaśpiewaliśmy sto lat. Powinienem dodać, że Maria sto lat wczoraj usłyszała kilkanaście razy od wszystkich których spotkaliśmy.
Dziękujemy jeszcze raz za serdeczne i ciepłe przyjęcie, za dobre słowa i życzenia dalszej bezkolizyjnej drogi. Dobrze jest mieć życzliwych ludzi na swojej drodze.

III upadek, zwątpienie

Maria zaczepiła o krawężnik i zaliczyła wywrotkę. Skończyło się na zadrapaniach i utracie 1/3 zęba. Kask uratował głowę. To naprawdę działa. Dziś wizyta u dentysty...
Przeżyliśmy chwilę zwątpienia w sens całej wyprawy.
Rower Marii zostawiliśmy u cioci Haliny w Paczewie.
Maria upadek zniosła dzielnie nawet nie zapłakała, wsiadła do przyczepki i pojechała z nami w dalszą drogę.
Ta droga piękna jak Kaszuby, kwintesencja Kaszub wymaga dobrego przygotowania. Po raz pierwszy mieliśmy bóle mięśni z wysiłku.

Spotkania

Odwiedziliśmy dziś Genię i Basię - trzymamy kciuki za szczęśliwe rozwiązanie.
W Tuchlinie Ciocia Jadzia powiedziała, że do końca życia będzie pamiętać nasze małe dzieci w drodze i po kaszubsku pół żartem pół serio dodała "wa nie jesta rychtych w głowie" czyli nie mamy dobrze jako rodzice poukładane w głowach.


Odwiedziliśmy grób moich rodziców. To już rok jak mama odeszła i ponad 6 lat jak nie ma z nami taty.

Sławka kuzyna spotkaliśmy w drodze do Sierakowic - zdjęcie poniżej.

W Puzdrowie odwiedziliśmy Mirka z synem Gracjanem, Wentów.
Przywitaliśmy Natalię w jej salonie Atrium.

W Sierakowicach spotkaliśmy Anię Cichy naszą sąsiadkę z Warszawy -świat naprawdę jest mały.
Zobaczyliśmy się również z ciocią Agnieszką Gosz, Damianem, Asią, Alą. Dziękujemy pięknie za obiad i pyszne lody i za prezent dla Marii i Brunona.
Wyjeżdżając z Sierakowic spotkaliśmy również ciocię Wandę Pranczk z którą zamieniliśmy kilka słów. Z wujem Leonem dziś seniorem rodu widzieliśmy się tylko w przelocie.
Dzień obfitował we wspomnienia. Byliśmy u siebie.
Trzymamy kciuki za zdrowie naszej cioci Jadwigi z Sierakowic. Żałujemy, że nie mogliśmy się spotkać...





Szarłata

Dotarliśmy na miejsce jak zwykle z przygodami o których jutro napiszę. Zdecydowanie najbardziej wymagający odcinek z dotychczasowych. Jesteśmy wszyscy skonani. Do usłyszenia.


Nasz pies Brega czekała na nas z utęsknieniem.



Łóżko

Dziś mogliśmy się wyspać w łóżkach :) Dzieci cały wieczór oglądały TV, nawet reklamy są dla nich ciekawe (w domu nie mają takiej możliwości). Zjemy śniadanie i ruszamy. Edmund swoim 3 letnim głosikiem dodaje "jestem królem świata". Kto mu takie rzeczy opowiada?... :)))

Po 4 dniach jesteśmy mądrzejsi o...

Wiemy już czego nie zabierzemy w dalszą drogę.
Roweru Leonka bo z całej w tej chwili 180 km trasy zrobił 32 km i chwała mu za to, ale Roma holując rowerek nie może wziąć ze sobą dodatkowego bagażu. Sam Leon ma tyle wrażeń na postojach, że nie potrzebuje dodatkowego stymulowania w postaci roweru - teraz to wiemy :) Nie weźmiemy dla każdego osobnego szamponu czy innego kosmetyku w sumie zrobiło się tego ze 2 litry zamiast 1 butelki uniwersalnej 300 ml, tylu rzeczy to znaczy bluzek, bo ja od początku codziennie swoją piorę w jeziorze i ubieram na drugi dzień. Tylu ciepłych rzeczy bo są niepotrzebne. Nie zabiorę całej mapy książkowej tylko interesujące mnie strony. Nie będę brał 10 litrów wody na drogę bo w każdej miejscowości można ją kupić i to jest przyjemna odmiana w podróży i możliwość, jeśli ktoś to lubi, nawiązania nowych znajomości. Tylu części zapasowych choć tu się waham.
Czego wezmę więcej? Światełek do rowerów bo się psują w najmniej oczekiwanych momentach. Podzielę mapę na wielkość która zmieści się do mojej sakwy na kierownicy i ją zalaminuję. Szczegółowa mapa rzecz niezbędna. Często pomimo dobrego w mojej ocenie przygotowania czyli przejazdu samochodem wcześniej całej trasy zdarzało nam się zmieniać jej przebieg wtedy dobrze mieć taką mapę.
Przygotuję się na zmiany planów czyli np. zmiana pogody, czy trudności trasy spowodowało, że nie spaliśmy w ani jednym miejscu tak jak wcześniej przewidywaliśmy - to jest w tym najfajniejsze!
Policzę trasę szutrową / polną jako 2 razy bardziej wymagającą niż asfaltową. Czyli zamiast 50 km zrobię 25 km.
Wcześniej rano wyjadę aby w południe robić dłuższe ze względu na dzieci przerwy. Daje im to czas na regenerację, a najmłodszym szansę na spalenie nadmiaru energii.
Zainwestuję w bardziej profesjonalne sakwy wodoodporne, worki brezentowe na karimaty również wodoodporne choć worki foliowe nie są złe tyle, że po 3 dniach najczęściej nie nadają się do użytku.
To tyle "mądrości" na dzisiaj.
Wczoraj zrobiliśmy wypad do Mściszewic odwiedziliśmy rodziców chrzestnych Romki 9 km trasy. Dziś jesteśmy u moich braci w Tuchlinie nieopodal miejsca z którego wypływa Słupia. Jedna z niewielu polskich rzek które wpadają bezpośrednio do morza i w początkowym swym biegu płynącej na południe.
Jutro 44 km do Szarłaty pod Kartuzami przez Sierakowice, Paczewo, Sianowo i Prokowo.
Najstarsze dzieci nie pamiętam czy o tym już pisałem, jak zobaczyłem, że mają większe rezerwy sił, dostały więcej bagażu. Dzięki temu łatwiej dostosowują rytm jazdy do młodszego rodzeństwa.
Rozalia pojedzie jutro, ze względu na rękę, samochodem z moim bratem Staśkiem i przy okazji zabiorą nasze bagaże. W ten sposób najtrudniejszy w naszej ocenie odcinek trasy będzie trochę łatwiejszy. Mamy również w planie odwiedzić jutro w Sierakowicach swoich krewnych.

Jutro 7 kilometrów pojutrze 44

Jutro jedziemy do moich braci do wujka Staśka od koników i wujka Ryśka od TIR-a. Nasze dzieci ich uwielbiają. Przestajemy się liczyć dla 2 najmłodszych jako rodzice na czas pobytu u nich.
Dziś cieszymy się wspólnym oglądaniem zdjęć z Edyty (siostra Romy) i Mateusza wesela. Są naprawdę profesjonalne i piękne. Zachwyciłem się nimi.

Wizyta u lekarza, standardy obsługi i dzień wolny

Dziś nadrabiam zaległości blogowe. Dziećmi zajmują się dziadkowie, zresztą mają tu swoich rówieśników - dzieci brata Romy - z którymi super się dogadują i bawią.
Rano Rozalka pokazała nam swoją opuchniętą rękę wyraźnie cieplejszą. Po godzinie byliśmy w przychodni w Sierakowicach. Piękny nowy ośrodek. Podchodzę do Pani w okienku i mówię chcę zrobić prześwietlenie ręki. 115-116 drugie drzwi na lewo słyszę odpowiedź. W połowie drogi na piętro myślę, przecież potrzebuję skierowanie. Zaprowadziłem Rozalię przed pokój RTG i wróciłem do recepcji. Tak można odpłatnie bezpośrednio u Pani od RTG. A jak bezpłatnie? Najpierw skierowanie od lekarza ogólnego. To poproszę - odpowiadam. Sprawdzę czy jest ktoś wolny mówi Pani recepcjonistka. Pytam a ile to kosztuje. Po 2 minutach sprawdzania odpowiada 30 zł. Dobrze idę bezpośrednio do Pani od RTG. Bardzo uprzejma i profesjonalna Pani zaprosiła Rozalkę po 2 minutach pokazała mi zdjęcie. Diagnoza którą miał potwierdzić chirurg pęknięta kość nadgarstka lewej ręki. Po 5 minutach z płytką CD poszliśmy znowu do rejestracji. Chcemy się zapisać do chirurga. Proszę pójść do dr Czerwonki czy was przyjmie. Spojrzałem na telefon. Pani od razu dodała musi iść Pan osobiście.
Standardy widzę w nowym pięknym ośrodku są bardzo zróżnicowane. Od super uprzejmej Pani od RTG i super lekarza po standard przyjęcia który psuje wszystko. Pani w recepcji musi się jeszcze dużo uczyć. Jestem handlowcem i mnie takie rzeczy, traktowanie klienta jak zło konieczne po prostu irytują.
U dr Czerwonki uświadomiłem sobie, że moja mama się u niego leczyła. Powiedziałem mu o tym a on powiedział Pranczk z Tuchlina? Małgosia. Smutna sprawa. Tak odpowiedziałem to już prawie rok jak mama odeszła. Zaprowadził nas do pokoju pielęgniarek sam nałożył pierwszą warstwę opatrunku a siostra dokończyła. Rozalka ma tzw. szynę gipsową. Dla niej podróż się zakończyła. Nie, nie zakończyła zmieniła w trochę inną, ale o tym już wkrótce.

II upadek i niesamowita nocna jazada

Tym razem Maria w drodze pomiędzy Grzybowem a Lipuszem. Zjazd z góry piaszczysta droga. Jechała powoli i całe szczęście. Przestraszyła się bardziej niż jej się cokolwiek stało. Opłukała się z piasku wsiadła na rower i pojechała. Nocny przejazd z Lipusza do Podjaz zostanie nam w pamięci do końca życia. Puste ulice doskonała pogoda na rowery i tylko my we czwórkę (3ka najmłodszych była już bezpieczna w domu) pedałujący z całej siły. Nie mieliśmy w planie dotrzeć na miejsce. Dzieciaki w Lipuszu zobaczyły znak 16 km do Sulęczyna i podjęliśmy decyzję jedziemy do samego końca. Leon zrobił na całej trasie samodzielnie 32 km, pierwszego i 3 dnia. Wiemy już, że jego rowerek zostanie na Kaszubach. Mamy za mało sił aby pozwolić sobie na luksus ciągnięcia dodatkowego bagażu.

Przekazywanie doświadczeń

Dojechaliśmy do Wdzydz Kiszewskich. Zatrzymaliśmy się obok muzeum wsi kaszubskiej w restauracji/gospodzie. Ostatni raz byliśmy tam z 7 lat temu. W poniedziałki nieczynne.
To co zobaczyliśmy z za ogrodzenia: dodano kilka nowych budowli zmieniono usytuowanie głównego wejścia.
Zjedliśmy dobry obiad zeszło z nas ciśnienie w związku z wywrotką Rozalki. Zdrzemnęliśmy się na ławkach. Rozalia zasnęła. Najmłodsi bawili się na placu zabaw.
Roma spojrzała na mnie a ja powiedziałem głośno. Dlaczego nie możemy przekazać dzieciom swoich złych doświadczeń? Dlaczego one muszą przeżyć to same aby zrozumieć gdzie jest granica? Co bym dał aby im tego oszczędzić.  Tylko czy wtedy dojrzeją, czy będą mogły być dobrymi ludźmi? To pytanie na które  nie znaleźliśmy odpowiedzi. Takie jest życie.
Przyszła burza. Dużo mamy szczęścia co do pogody. Pada wtedy gdy jesteśmy do tego przygotowani albo szczęśliwie mamy pauzę. Ruszyliśmy w dalszą drogę.

I upadek

Z Wiela planowaliśmy dojechać do Lipusza przez Wdzydze Tucholskie i Kiszewskie, Wąglikowice i Grzybowo.
Rano przyszła burza więc obóz zwinęliśmy około 12. Pewnie zostalibyśmy na trochę dłużej ale pani najwyraźniej urzędniczka odpowiedzialna za wielewską plażę poprosiła abyśmy się spakowali bo jej szef się "wścieknie". Wytłumaczyłem jej, że dzień wcześniej dotarliśmy późno do Wiela i nie mieliśmy szans i wiedzy gdzie szukać pól namiotowych. Pod tym względem na całej naszej trasie jest podobnie. Informacja prawie nie istnieje. Szkoda bo super miejsc jak to w Cekcynie czy w Wielu jest naprawdę dużo.
Dzieciakom czy to ze względu na pogodę czy dłuższy postój apetyty dopisywały. Zestresowałem się trochę panią urzędniczką i dostało się wszystkim za opieszałość. W trybie przyśpieszonym musiały nabierać nowych umiejętności logistyki pakowania co dotychczas było moim dobrowolnie na siebie przyjętym obowiązkiem.
Ciekawostką jest, że wyjazdy z miejscowości jakie przyszło nam odwiedzać są nie lada wyzwaniem bo zawsze pod górę. Wyjazd z Wiela na Kościerzynę taki właśnie jest. 2 prawie cały czas pod górę.
Rozalia z Brunonem szybko wysforowali się na czoło. Głośno przypominałem trzymajcie od siebie odpowiednią odległość.
Kilka kilometrów przed Wdzydzami stało się.
Rozalia jadąc z góry z dużą prędkością przestraszyła się nadjeżdżającego samochodu i zamiast hamować zjechała na pobocze wywróciła się a rower na nią. Dotarłem do niej po 1-2 minutach zobaczyłem jej wykrzywioną nogę jej pobladłą twarz z najczarniejszymi myślami kołatającymi się w głowie. Zabezpieczyłem swój rower i przyczepkę zdjąłem z fotelika Leona i podniosłem rower Rozalki. Noga była cała. Zero zadrapań upadła na miękką ściółkę. Krzyczała z bólu i płakała. Bolała ją lewa ręka w nadgarstku. Poprosiłem aby nią poruszała. Nie słuchała. Dotarła Roma i Marysia. Po 20 minutach i polewaniu zimną wodą wsiadła na rower i pojechała w dalszą trasę... cdn

Świat jest mały

Dzieci zobowiązały mnie do napisania o spotkaniu. Mam dylemat jak daleko w relacjach z naszej wyprawy się posuwać. Doszedłem do wniosku, że jeśli już podjąłem się sprawy to muszę się liczyć z takimi właśnie rozterkami.
Spotkaliśmy w Fojutowie Państwa Polackich byłego wychowawcę Brunona z żoną. To naprawdę super niespodzianka, bardzo ważna sprawa dla mojego najstarszego synka :) Bardzo serdecznie jeszcze raz pozdrawiamy!

Gratulacje

Dla Magdy, Sebastiana i Maksia, mamy nowego małego przyjaciela. Aleksander urodził się dziś. Dzięki Sebastian za telefon. Magda jesteś wielka kochamy Ciebie :)

Dotarliśmy! W 3 dni 157 kilometrów

Z przygodami o których opowiem jutro cali i zdrowi dotarliśmy do rodzinnego domu Romki. Mój teść kocham go za to przyjechał po 2 najmłodszych a następnie po Marysię 12 km przed celem podróży. Dziękujemy tato  :)

Lasy Lothlorien miłośnicy Władcy Pierścieni wiedzą co mam na myśli. Czekaliśmy aż elfy po nas przyjdą a Galadriela przyjmie w swoim pałacu.


Leon w Grzybowie


Szczęśliwi chłopcy jadą do dziadków


Jedno jezdniowa trasa Lipusz Sulęczyno




Mamy 700 wejść

Coraz więcej osób nam kibicuje. Przepraszamy wszystkich przyjaciół którzy do nas dzwonią za utrudniony kontakt. Między innymi po to powstał ten blog. Oszczędzamy energię i ogarniamy naszą 5tkę, na inne rzeczy niewiele czasu pozostaje. Z pewnością będziemy mieć o czym opowiadać po powrocie :)
Dziś Ci którzy życzliwie podawali nam numer telefonu na wszelki wypadek, kibicują równie mocno jak pozostali.
Pięknie dziękujemy za wszystkie dobre słowa do jutra idę spać.

Kaszubska przyjaciółka

Spotkaliśmy się z naszą przyjaciółką Alicją nieopodal Czerska. Kochamy Ciebie udało mam się dojechać do Wiela 5km od Wdzydz Tucholskich jeśli dobrze pamiętam. Obozujemy na miejskiej plaży niepodal wejścia do kalwarii. Tu zaczyna się nasz dom, kaszubski dom. 56km czyli łacznie 107km. Dziś ja miałem kryzys. Jutro teoretycznie najgorszy dzień jeśli chodzi o zakwasy.

Polecany post

Rugia filmik z wyprawy jest już gotowy!

 Zapraszam do oglądania!

Popularne posty