Rekordowe 7 km czyli post okołorowerowy, relacje z młodzieżą.

- Brunon proszę załaduj rowery na przyczepkę - Poprosiłem najstarszego syna.
- Nie, nie załaduję - Odpowiedział.
- Proszę idź...
- Nie potrafię. Nie nauczyłeś mnie jak to robić.
Po bardzo późnej kolacji u brata Romy w okolicach 23:00 mówię do syna.
- Brunon to jest Twój rower, tu masz kask, do domu jest 7 km. Nie potrafiłeś go załadować to teraz pojedziesz na tym rowerze.
- Tato żartujesz... - Odpowiada Brunon.
- Nie, nie żartuję. Im szybciej wyjedziesz tym szybciej dojedziesz.
Roma i dzieci w szczegolności Leon, patrzyli na mnie jak bym gogoś zamordował. Leon zapytał mnie czemu mu nie pomogłem... - Bo to proste zadanie - odpowiedziałem.
Przyjechaliśmy na miejsce, wziąłem szybki prysznic myśląc czy dobrze zrobiłem. Sobota, późno, statystycznie najwięcej wypadków po alkoholu, szaleńców na drogach nie brakuje, a ja uczę syna odpowiedzialności i pracowitości...
Wychodzę z łazienki, patrzę, a Brunon jest już na miejscu.
- Gratuluję Brunon. To było najszybsze 7 km w Twoim życiu. Cieszę się, że jesteś już w domu - przywitałem się.
Naprawdę bardzo się ucieszyłem.
Epilog. Dziś również poprosiłem Brunona o spakowanie rowerów na przyczepkę. Poradził sobie bez perswazji.

Na dopingu 184 km.

- Panie Czesiu "Chceme le so zaźec " - powiedział tato Alicji, naszej przyjaciółki, na 30tych urodzinach jej szwagra.
- Twój rekord nie będzie się dziś liczył. Będziesz na dopingu - dodał z uśmiechem Piotr, mąż Alicji. W kontekście igrzysk w Rio uwaga na czasie ;)
Tabaka na Kaszubach jest przy okazji "geburstagu" czy innych uroczystości rodzinnych nieodzownym akcentem bez którego uroczystość nie ma tego czegoś - wyróżnika, oznaki radosnej jedności Kaszubów. Zwykle robiona z tytoniu z dodatkiem mięty. Spotyka się również tabakę w postaci białego proszku, ale, choć i tak mi nikt nie uwierzy, to nie to co myślicie :) Nawet nie wiem czy to jeszcze powinno się nazywać tabaką...
- Zaryzykuję - odpowiedziałem - na 130tym km potrzebny mi jest doping!
Kolejny rekord czyli wymęczone 184 km pokonane. Do Chojnic miałem wiatr w oczy! Styrało mnie to niemiłosiernie i nieraz miałem ochotę eskortującą mnie Romkę z dziećmi poprosić o zabranie na pokład samochodu. Kamil nasz chrześniak towarzyszył mi na ostatnich 24 km - dziękuję!
Zdjęcia z południowych Kaszub czyli Czynic po polsku z Kinic poniżej. Pięknie dziękujemy za gościnę. 

Polecany post

Rugia filmik z wyprawy jest już gotowy!

 Zapraszam do oglądania!

Popularne posty