Złamana ręka

Wyprawa została przerwana.
Leon złamał kość promieniową lewej ręki.

W środku lasu około 10 km od celu, czyli od Fromborka na leśnej drodze około 3 km od Chojnowa, Leon przeleciał przez kierownicę. Po raz kolejny kask uratował głowę jednemu z naszych dzieci, niestety kości ręki nie wytrzymały. Jak na ironię losu chwilę wcześniej Leon prosił Edmunda i Franka, aby uważali bo kończą się płyty betonowe, którymi była wyłożona ścieżka i zaczyna się piaszczysta droga, chwilę później leżał na poboczu nie mogąc się ruszyć.
Czujecie ten moment kiedy podbiegacie do swojego dziecka, a ono nie otwiera oczu? Krzyczy tylko, żeby nie oglądać jego ręki... Wyglądało to nieciekawie. Lewa ręka wygięta nienaturalnie do góry, puchnąca dosłownie w oczach. Brak zasięgu w komórkach mapy na komórkach też nie działają, za gęsty las. Musimy dojść do ulicy aby stamtąd wezwać pomoc. Pokonaliśmy w ten sposób około 3 km. 
Docieramy do jakichś zabudowań gdzie Pan zaoferował podwózkę do Chojnowa, najbliższej miejscowości, gdzie może podjechać karetka pogotowia. Jedziemy i po drodze Pan opowiada o kolei plus, o tym, że będzie lepiej bo mamy nowego prezydenta bo wcześniej to tylko kradli. Odpowiadam, że w ciągu ostatnich 5 lat nie powstał ani jeden kilometr autostrady i na samym końcu to kwestia decyzji czy inwestujemy w autostrady, orliki czy np. w 500 plus. Autostradami się nie nakarmimy - odpowiedział Pan. Nie chciało mi się z nim dyskutować. Leon cały czas płakał, każda dziura to kolejna łza cierpienia. Chciałem wręczyć Panu 50 zł za podwózkę. Podziękował, nie przyjął, dodając, że każdy Polak tak powinien postępować.

Dziękuję Panu bardzo serdecznie za pomoc! Tak ludzie powinni sobie pomagać i to się wczoraj zadziało pomimo podziałów i nieufności jaką wzbudzają w nas politycy.

Karetka pojawiła się po około 10 minutach. Panowie zajęli się nami profesjonalnie i starannie. Leon dopytywał czy jedziemy na sygnale :) W Elbląskim szpitalu przy ul. Żeromskiego młody chirurg ze stanowczością i delikatnością zajął się Leonem obsługując w czasie naszego pobytu z 10 ciu innych interesantów ze złamaniami, zwichnięciami itp. Leon w karetce, dostał silne środki znieczulające po których zasypiał i samo nastawianie kości musiało zaczekać, aż te środki przestaną działać. To był też warunek aby doktor mógł nas wypuścić do domu.
W między czasie uruchomiła się nasza rodzina aby ściągnąć pozostałych uczestników wyprawy. Musieli w 4 tkę pokonać 3 km, jak ja wcześniej z tą różnicą, że mieli do zabrania nie 4 a 6 tkę rowerów... Dzielnie sobie poradzili. Andrzej odebrał Ekipę, Maks nasz chrześniak odebrał mnie i Leona ze szpitala i wszyscy spotkaliśmy się przy Campingu 61 w Elblągu. Mieliśmy tam przenocować i podejmować decyzję w dniu kolejnym - zostajemy i kontynuujemy czy wracamy do domu. Złamanie z przemieszczeniem nie należy do prostych. Mogą wystąpić komplikacje. Wracamy, jutro kontrola i w ciągu najbliższych kilku dni kolejne prześwietlenie - dopiero wtedy będziemy mogli podjąć decyzję o kontynuacji lub nie podróży... Do Warszawy wróciliśmy o 4 tej nad ranem. Dobrze wrócić do siebie!
Roma jesteś wielka i dzielna - dzieciaki jesteście absolutnie the best - każdy wziął na siebie cząstkę pracy i dzięki temu sprawnie sobie w tej trudnej sytuacji poradziliśmy!

Dziękuję Przyjaciołom za wsparcie, Andrzejowi i Maksowi za pomoc - zawsze możemy na Was liczyć i to jest piękne! Dziękujemy Panom z karetki, Chirurgowi i Pani Pielęgniarce ze Szpitala przy Żeromskiego! Jesteście super profesjonalistami, czuliśmy się z Wami bardzo bezpiecznie w tych trudnych dla nas chwilach!!!
Leon na środkach przeciwbólowych ma się dobrze choć łatwo nie jest - boli go. Kiedyś będziemy się z tego śmiać powtarzam mu co chwila. Patrzy na mnie dziwnie i z niedowierzaniem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecany post

Rugia filmik z wyprawy jest już gotowy!

 Zapraszam do oglądania!

Popularne posty