Roma jutro wychodzi ze szpitala! :) Wdzięczność, to nic nie powiedzieć!

To już mam nadzieję ostatni (lub przedostatni) post w sprawie zdrowia Romy i szczęśliwy koniec "włoskiej" historii z Udine, ze złamaną nogą. Oczywiście przed nami zmiana opatrunków, długa rehabilitacja itp. ale to już "pikuś" w stosunku do szalonej "jazdy" w sensie dosłownym i w przenośni, z ostatniego tygodnia :)
Na marginesie jak różne procedury leczenia zostały wdrożone w szpitalach w Bydgoszczy versus Warszawa. A złamania bardzo podobne! To jednak dwa różne światy... W Bydgoszczy ciężki gips po samą pachwinę na 6 tygodni, w Warszawie połówka gipsu od góry otwarta, 15 cm za kolano, mniej wiecej w połowie uda, a od jutra być może ortoproteza na 4 tygodnie co bardzo skróci okres rehabilitacji! Romka bardzo szczęśliwa, a ja z nią :)

Już po operacji!

Nareszcie jesteśmy razem! 2 płytki plus przyszywanie ścięgna mięśnia 4 głowego do rzepki, jeśli dobrze zrozumiałem co do mnie powiedział lekarz. Operacja okazała się bardziej skomplikowana niż na początku doktorzy przypuszczali i dlatego zamiast 1,5 trwała prawie 3h. Roma czuje się dobrze, już rusza palcami nóg :) Na dziś nikt nie potrafi odpowiedzieć kiedy Roma wyjdzie ze szpitala. Zwykle, tak jak pisałem, trwa to 2-3 dni.
Tytanowa Dama płytki będzie nosić około 2-3 lat, być może jeśli nie będą powodować "kolizji" z innymi częściami ciała, do końca życia :)
Dziękujemy za wszystkie życzenia powrotu do zdrowia! Pozdrawiamy Wszystkich bardzo serdecznie! Dziękujemy lekarzom ze Szpitala Św. Anny w Warszawie. Jesteście The Best jak śpiewała Tina Turner!
PS Romka układa się do snu :) Mam nadzieję moja kochana, że wybór zdjęcia do posta się Tobie spodoba :)
Zdjęcie Romki z 2006 roku :)


Wujek dobra rada, czyli co komu do tego jak kto żyje, lub dobrymi chęciami piekło...

Wielu z Was nie może się powstrzymać, a mnie już nie chce się tłumaczyć. Dajecie dobre rady, jak jeździć, z czym jeździć i czy w ogóle jeździć na rowerze? Jestem wdzięczny za troskę, bo myślę te wszystkie dobre rady właśnie w trosce o bezpieczeństwo, mają swoje źródło. Dziękuję za ciekawe pomysły jak to robić bezpieczniej czy inaczej. I tutaj postawiłbym kropkę.
Jeśli ktoś zaczyna kwestionować sens jazdy na rowerze, to tak jakby stwierdzał, nie pojadę samochodem bo mogę zginąć w wypadku, nie przejdę przez pasy dla pieszych bo mnie ktoś potrąci, nie będę biegał maratonów bo mi kolana wysiądą, nie polecę samolotem bo te ulegają katastrofom, słowem nic nie będę robił, bo życie to śmiertelna choroba, tak już trochę przerysowując.
Moi drodzy trochę refleksji zanim własne wyobrażenia jak żyć, zaczniecie komuś "sprzedawać".
Czy będę dalej jeździł na rowerze tak jak dotychczas, oczywiście! Czy Roma też zamierza robić to samo? Sama zdecyduje jak, kiedy i czy wogóle!
Czy Wandzie Rutkiewicz lub Jerzemu Kukuczce, wybitnym himalaistom, też nie zadawano takich pytań i nie dawano rad w stylu "po co ty w te góry leziesz?" Oboje zginęli tragicznie. Żyli na własnych warunkach, znając ryzyko i cenę jaką mogą za to zapłacić! Podziwiam ich za to co zrobili i co osiągnęli!
Proszę nie mylcie i nie mieszajcie troski z własnym wyobrażeniem o tym jak ktoś powinien żyć!
Mam nadzieję, że ten komentarz do "dobrych chęci, którymi piekło jest wybrukowane" wystarczy żeby nabrać dystansu do tego co robimy.
Proszę zaakceptujcie tę "inność", a jeśli dalej chcecie ze mną polemizować, bądźcie gotowi "przyjąć na klatę" odpowiedź.

Tak na marginesie operacja Romy ma się rozpocząć dziś o 10:00! Trzymajcie kciuki! W tej chwili tylko to się liczy!

Warszawa nie Alpy ale...

W odwiedziny do Romy pojechaliśmy, a jakżeby inaczej, na rowerach. Co prawda to nie Alpy, ale też fajnie się poruszać ścieżkami stolicy zamiast siedzieć w samochodzie. Wciąż czekamy na ostateczne potwierdzenie daty operacji. Wszystko wskazuje na to, że to będzie wtorek lub środa. W weekend przyjęli, jak zaobserwowała Roma, w szpitalu dużo poważnych urazów pacjentów po wypadkach motocyklowych...
Właśnie rozmawialiśmy z ordynatorem. Informacja, że Roma ma uczulenie na srebro, czy złoto z domieszkami, jak zakłada kolczyki, jest bardzo istotna jak się okazało. Dostanie płytki tytanowe po obu stronach złamania i usztywnienie na zawiasach, czyli ortezę, zamiast gipsu. Same dobre informacje! Operacja jutro o 10:00! Trzymajcie kciuki!

Epilog. Jesteśmy w Szpitalu Św. Anny na Barskiej. Krótki up date. Śledź nas na 400kilometrow.blogspot.com

Dziękujemy za Wasze zaintetesowanie zdrowiem Romy i dziękujemy za Wszystkie życzenia zdrowia, otuchy i wsparcia!
Dziś nad ranem po blisko 1100 km (plus 300 km z Salzburga do Udine) i 14h w drodze dotarliśmy do Warszawy.
Po pierwszej konsultacji z doktorem z SOR Szpiatala Św. Anny, wydawało się, że operacja nie będzie konieczna. Nawet dla mnie jako lajka w temacie, zdjecie RTG z Włoch, a dzisiejsze wykonane w szpitalu, zobaczyliśmy wyraźną pozytywną zmianę. Wcześniej widać było złamanie pod kątem z przemieszczeniem, a dziś wszystkie kawałki są na "swoim" miejscu. Po konsultacji z drugim lekarzem, ordynatorem, okazało się, że w tym miejscu kość jest cienka i wymaga interwencji chirurgicznej. Na czym ma ten zabieg polegać jeszcze nie wiemy. Uzupełnię posta jak już czegoś się dowiemy.
Na marginesie już planujemy dokończenie w przyszłym roku podróży z Udine do Wenecji! Jako środki ostrożności podjęliśmy decyzję, że zdecydowanie Roma dostanie najmniejszy bagaż do wożenia :) a ja w końcu kupię elektryka i wózek dwukółkę! Tak będzie bezpieczniej! Trzeba się przeprosić z możliwościami versus rzeczywistość nie rezygnując z najważniejszego czyli możliwości wspólnego podróżowania i zwiedzania.
Zdjęcie RTG złamania poniżej, pochodzi ze Szpitala Santa Maria della Misericordia w Udine.
Wiadomość z ostatniej chwili. Kość zostanie wzmocniona blaszkami, które pozostaną z Romą najprawdopodobniej do końca życia. Roma będziesz prawdziwą "Żelazną damą"! Terminu operacji jeszcze nie znamy.

Shit happens

Jest godzina 10:50. Drugi raz, druga noga, rok później, na 300 setnym kilometrze naszej podróży przez Alpy. Wtedy był zwykły rower na chodniku wzdłuż Brdy, dziś ulubiony "elektryk" Kalkhoff. Żwirowa droga, uskok i po chwili słyszę jak moja Romka, ze 30 metrow za moimi plecami, przeklina głośno na czym świat stoi. Wywrotka, złamana kość piszczelowa prawej nogi, około 5-7 cm poniżej stawu kolanowego, jak później pokazało prześwietlenie RTG.
I znowu spotkaliśmy cały łańcuch ludzi dobrej woli i pomocy! "Znowu" brzmi jak wyrzut, a ma być wyrazem wdzięczności. Najpierw 2wie młode Włoszki które ćwiczyły na ścieżce, pomogły nam wezwać karetkę pogotowia i taksówki które zabrały mnie i Edmunda do hotelu. Sanitariusze pełni dobrej woli i empatyczni wyciągnęli Romę na noszach ze ścieżki, co naprawdę na żwirowej drodze nie jest łatwe, bo koła grzęzły w piasku. W szpitalu Pani Danuta, Polka, pielęgniarka od 20 lat mieszkająca we Włoszech przeprowadziła Romę przez całą procedurę szpitalną w Hospital Santa Maria della Misericordia w Udine. Diagnoza jak wyżej trzeba operować, ale niestety w innym szpitalu bez gwarancji, że zadzieje się szybko, bo złamanie nie jest otwarte, a jest kolejka. Możemy wybrać. Zabezpieczą Romę na podróż i wracamy do Polski lub czekamy na operację w Udine. Decyzja wracamy do Warszawy lub do Bydgoszczy zależnie od dostępności lekarzy i możliwości zoperowania. Pan taksówkarz który wcześniej nas podwoził ze ścieżki, przewiózł Romę do hotelu. W Hotelu Principe, super obsługa pozwoliła nam zająć pokój przed wyznaczonym czasem, chowając nasz sprzęt w garażu. Teraz wracam pociągami z Udine do Salzburga z przesiadką w Villach, żeby zabrać samochód i przewieźć Romę do Polski. Dziękuję wszystkim przyjaciołom za słowa otuchy i adresy lekarzy! Jesteśmy Wam bardzo wdzięczni za pomoc! Zawsze możemy na Was liczyć. KOCHAM Was za to i DZIĘKUJĘ!
Zdjęcie z godziny przed wypadkiem...

Nocujemy w Gemona. Co może się wydarzyć jak na kemping przyjedzie autobus pełen Czechów?

Po 42 km zjazdu najpiękniejszą naturalną trasą Rowerową, przy czym naturalnym nazywam widok gór, zapach, trochę kluczyliśmy objazdami. Oczywiście asfaltową ścieżkę przecinają co chwila ogromne drogowe, lub kolejowe mosty dobrze komponujące się przestrzenią. Romka i Edmund zmęczeni. Jutro czeka nas co najmniej 80 km. Trudno zasnąć, za gorąco, śpimy tylko w wewnętrznej stronie namiotu, bez tropiku, żeby nas owady nie pokąsały.
Niespodzianka z Cascata rio Belepeit piękny motyl:)
Co do pytania z tytułu posta a propos Czechów, ogłaszam quiz, a jutro zdradzę szczegóły :)
Uzupełniam post dzień później. Pośpiewali, pogadali, pożartowali, a jeden starszy Pan zaproponował: Pane manažere, budete s námi kouřit kubánský doutník? Co w wolnym tłumaczeniu brzmi jakoś tak: Panie kierowniku zapali Pan z nami kubańskie cygaro?
Kocham Czechów! Kurtyna opadła!

Najpiękniejszy szlak rowerowy Europy

Długo nie mogłem zrozumieć co autor słów jak w tytule chciał powiedzieć. Dziś już wiem. Nie da się tego opisać słowami, to trzeba poczuć zobaczyć czy jak mówi Robert Makłowicz którego jako rodzina jesteśmy absolutnymi fanami, nawdychać i powąchać. Wyszliśmy na małej stacyjce Ugovizza we Włoszech i od razu zapach sosen i innych roślin "zaatakował" nasze nozdrza.
Od ponad 30 km jedziemy cały czas z góry nie licząc jednego podjazdu o długości 50 m i nachyleniu 25%. 37 stopni C, przy zerowym praktycznie wysiłku i przejazd przez "klimatyzowane" tunele czyni ten kawałek trasy najbardziej komfortowym z dotychczasowych. Alpe Adria Radweg "zaczyna" się w Friuli-Wenecja Julijska, to jest ta wyjątkowa trasa! Po stronie Austriackiej też pięknie, porównywalnie do wielu tras Europy. Część Włoska jest wyjątkowa!

Z Ugovizza do Gemona

Dziś pozbieraliśmy się w miarę szybko i kilka minut po 8mej byliśmy na "ścieżce i na kursie". Ruszyliśmy z urokliwego ze względu na jezioro, kempingu Vassacher w Villach (wszystkomający jak zwykle), po upraniu rzeczy i oczywiście pływaniu,  po drodze Spar czyli tutejsza lepszy Lidl. Śniadanie na stacji :) Pociąg z wagonem tylko na rowery, na oko mógłby ich zabrać grubo ponad 100tkę. Jeśli coś pisałem o małej liczbie miejsc w QBB to odszczekuję krzywdzącą opinię. Sam kemping o tej porze roku upalach ok, chociaż jak by padało to podmokły teren byłby słaby na rozkładanie namiotu.

26 km do Villach

Jedziemy! Tylko 29 stopni, lekki wiaterek czyli super warunki. Pociag na jutro zabukowany. Z Villach do Ugovizza juz po stronie włoskiej, czyli najwieksze wzniesienia pokonamy komfortowo! Zaplanowaliśmy wizytę w Wenecji i powrót 29 sierpnia z Udine z przesiadką w Villach do Salzburga :)

Pokonał nas upał! I dobrze mi z tym ;) Niecodzienne atrakcje!

34,5 stopni pokonało nas po 46 km trasy. Dzięki temu mamy więcej czasu, a szlak skoczni jak słusznie zauważył mój kolega Tomasz, będzie nas dłużej gościł na swojej drodze. Do Villach dotrzemy jutro.
Odpoczywamy na kempingu DrauFluss, w restauracji, obok 10 agaw różnego gatunku. Ci co mnie znają, wiedzą, że sam z powodzeniem choduję te rośliny. Moja najstarsza Agawa, z dużej litery bo jest jak członek rodziny, skończyła właśnie 35 lat! Jeszcze 20 cia i zakwitnie!
Magda nasza przyjaciółka we wczorajszym komentarzu, a propos koczowania na stacji QBB Schwarzach,  napisała o czasach studenckich. Jedną z bardziej dziwnych rzeczy jakie robiliśmy z Romą, jako dwudziestolatkowie było podróżowanie po Francji i Niemczech, autostopem. Dziś gdyby nasze dzieci wpadły na taki sam pomysl, umarłbym ze strachu! Zrobiliśmy w ten sposób z 2 tys kilometrów! Być może już o tym kiedyś pisałem na blogu? Wspomnę tylko o 4 ce młodych Francuzów którzy chętnie chcieli zabrać na stopa Romę, już niekoniecznie mnie, czy Anglika kierowcę TIRa który był bardziej "zainteresowany" mną niż Romą, czy gościa który nas wysadził na rozjeździe autostrady, a do najbliższej stacji benzynowej było kilka kilometrów... Polak który przewiózł nas z Erfurtu do Wrocławia, poprosił w trakcie jazdy samochodem, żebym mu podtrzymał podstawkę z białym proszkiem, który oczywiście wciągnął nosem...
Nie licząc tych kilku naprawdę dziwnych sytuacji, udało nam się podczas tej podróży zwiedzić Paryż i miedzy innymi muzeum Augusta Rodin, francuskiego rzeźbiarza, który zrobił na mnie wielkie wrażenie! Zobaczyliśmy też Avignon i okolice w poszukiwaniu pracy przy zbieraniu winogron. Nie pamiętam czy opowiadałem o tych przygodach swoim dzieciom. Więc to będzie premiera!
Mamy też atrakcję w postaci lokalnego muzyka grającego na harmonii!



W drodze do Villach

Od 10 tej jesteśmy w drodze. Małe przewyższenia. Początek czyli blisko 9 km jazda z góry! Jeszcze tylko 60 km... Spotkaliśmy blisko 10 cio osobową grupę kolarzy z Polski. Pozdrawiamy!

Polecany post

Rugia filmik z wyprawy jest już gotowy!

 Zapraszam do oglądania!

Popularne posty